p2 / happy bride

poniedziałek, czerwca 24, 2013 unappreciated 10 Comments

Jedyny lakier kremowy zza naszej zachodniej granicy (pozostałe to piaski rzecz jasna) w mojej mini kolekcji. Pełne krycie osiągnęłam przy 2 warstwach, trzyma się całkiem nieźle, ale nie wiem jak z wysychaniem, bo tu pomógł mi niezawodny Seche Vite :]









10 komentarze:

Essie / maximillian strasse her

wtorek, czerwca 11, 2013 unappreciated 15 Comments

Na ten lakier (oraz na Go Ginza) czaiłam się dość długo. Pal licho, że się czaiłam, ale jak już chciałam je mieć to nigdzie ich nie było. W końcu się udało i są u mnie.
Maximillian strasse her to mieszanka zielonego i szarego, jest tak brzydki, że aż piękny :] Dla małego urozmaicenia dodałam wzorek, który podpatrzyłam u Obsession (banalny dodam!).






15 komentarze:

Majowe denko

środa, czerwca 05, 2013 unappreciated 9 Comments

Ten czas leci tak szybko, że ledwo się obejrzałam, a już jest czerwiec. Chociaż za oknem jest chyba październik - zimno, buro i mokro. A im gorsza pogoda, tym więcej roboty w pracy.

Ale co, jak co, denko musi być. Zużywam sumiennie i sumiennie szuflady zapełniam :) równowaga w naturze musi być, ale o tym innym razem.


Żele Original Source, o których pisałam tutaj. Lubię je, są w miarę tanie i pewnie do nich wrócę. Nie wiem czy akurat do tych zapachów, ale do samej formuły.


Płyn do kąpieli z Luksji o zapachu wiśniowej tarty dobrze się pienił, pachniał obłędnie i w butelce i w wannie, a wodę barwił lekko na czerwono. Rozgrzewający olejek do kąpieli Pat&Rub to miły dodatek do kąpieli. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego rozgrzania podczas relaksu w wannie, ale za to skóra po kąpieli z nim była przyjemnie nawilżona (nie tłusta!) i delikatnie pachniała. Idealny zapach na jesień/zimę. Peeling cukrowy z Farmony - czekolada i pistacja. Przepyszne połączenie i dobre działanie. Uważam go za średni zdzierak, ale takie właśnie lubię. Zostawiał skórę przyjemnie nawilżoną i delikatnie pachnącą. Nie podrażniał i jest bardzo wydajny. Na pewno do niego wrócę, jak tylko zużyję obecne zapasy peelingowe.


Szampon bananowy z The Body Shop, zdania o nim nie zmieniłam i nadal bardzo go lubię. Mam w zapasie jedną butlę i jak tylko go gdzieś dorwę to znów zrobię zapas, bo bez niego nie wyobrażam sobie mycia włosów. Więcej z recenzji tutaj. Szampon witaminowy z Balea. Na początku nie powalił mnie, ale im dłużej go używałam, tym bardziej go polubiłam. Świetnie się pienił, pachniał sokiem typu multiwitamina i przede wszystkim rewelacyjnie oczyszczał włosy. Dobrze się rozczesywały bez użycia odżywki i trzymały dość długo świeżość (jak na moje kłaki). Ostatnią butelkę kultowej i nie do kupienia odżywki z olejkiem z Babassu z Isany dawkowałam sobie bardzo umiarkowanie i żal mi było wyciskać ją do samego końca. Odżywka świetna dla moich włosów, szukam jej zamiennika. Płukanka malinowa z Yves Rocher ma niejedną fankę, ja do nich dołączam. Poza zapachem, który jest oczywiście na plus, sprawiał, że włosy świetnie się rozczesywały. Zapach niestety nie utrzymywał się na włosach. Dodatkowo muszę zaznaczyć, że nie przetłuścił mi włosów. Lejąc go z butelki otrzymamy bardzo nieekonomiczny produkt, wystarczy przelać do butelki ze spryskiwaczem i mamy płukankę na dłuuuugi czas (jak to w moim przypadku). Cena nie jest najniższa, ale patrząc na tą wydajność po przelaniu do innego opakowania to się opłaca.


Zmywacz do paznokci z Essence to taka mała zdrada ulubionego zmywacza z Sensique. Zdrada, z której jestem bardzo zadowolona! Wydajny, nie wysusza skórek, nie miał zbyt uciążliwego zapachu, dobrze zmywał i się nie kleił. Kosztował grosze i na pewno poszukam kolejnych butelek. Olejku z papai z Alterry używałam tylko i wyłącznie do peelingu dłoni dodając odrobinę cukru. Świetnie nawilżał ręce i pozostawiał je długo miękkie i gładkie. Regularne używanie poprawiło zdecydowanie kondycję moich dłoni. Płatki kosmetyczne z Cleanic (kwadratowe) są idealne do zmywania makijażu - nie podrażniają i jeden wacik wystarczy na całą twarz. Ich zapas zawsze mam w szufladzie. Peelingu enzymatycznego z Biochemii Urody niestety nie udało mi się zużyć w całości, a wyrzuciłam go tylko z powodu końca terminu ważności. Więcej w recenzji tutaj. I na koniec dwa poskramiacze paskudztw na nosie - Revital i Nivea. Oba dobrze oczyszczają nos, co prawda pozostawiają lekko lepką warstwę, ale da się to bez problemu zmyć płynem micelarnym.

I to by było na tyle. Patrząc na te puste opakowania mogę stwierdzić, że maj był miesiącem kąpania i mycia włosów :D

9 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About me