OPI - Pedal Faster Suzi!

sobota, kwietnia 21, 2012 unappreciated 6 Comments

Od dawna miałam oooooogromną ochotę na jakikolwiek lakier OPI. Takiej ochoty narobiła mi niedobra Obsession, chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy ;) Skutkowało to tym, że od kilku tygodni oglądam gdzie się da lakiery tej firmy, wybrałam się również do Douglasa i Sephory. I tam właśnie zauroczył mnie jeden z lakierów. Nie kupiłam go od razu, ale w związku z tym, że śnił mi się po nocach, stwierdziłam, że muszę go mieć!


I tak też stałam się posiadaczką różowego lakieru z drobnymi świecącymi drobinkami, których niestety nie udało mi się na zdjęciach uchwycić - Pedal Faster Suzi!







6 komentarze:

Wszystko, co dobre szybko się kończy...

czwartek, kwietnia 12, 2012 unappreciated 4 Comments

... niestety.


Mowa tu o moim ulubionym kremie, który w miniony weekend dobił końca. Dosłownie.


Krem kupiłam w TBS na przecenie, o której pisałam tutaj. Po pierwszym wąchnięciu nie polubiłam go. W związku z tym stwierdziłam, że skoro ma najgorszy zapach z całej trójcy, to zużyję go szybciutko jako pierwszy. I co? I jak posmarowałam nimi ręce, to odleciałam! Ręce cały czas wąchałam i wąchałam... aż zasnęłam. I to była miłość od pierwszego niuchnięcia!






Opisu producenta na pudełku, ani na tubce nie znalazłam. Więc go Wam sama po krótce opiszę.


Po pierwsze: opakowanie - mała, poręczna plastikowa tubka zawierająca (tylko) 30 ml kremu.


Po drugie: konsystencja - gęsty, treściwy krem w kolorze kremu :)


Po trzecie: ZAPACH! - nie pachnie mi to na pewno imbirem, ale czymś na pewno pachnie, i to jak! Ni to słodko, ni trochę pikantnie. Jest idealny.


Po czwarte: działanie - bardzo fajnie nawilżał moje ręce przez całą zimę. Nie pozostawiał po sobie tłustego filmu, ale czułam, że miałam posmarowane i nawilżone dłonie.


Po piąte: wydajność - ciężko mi to dokładnie stwierdzić. Kupiłam go w styczniu, wykończyłam dopiero w miniony weekend. Używałam go głównie wieczorami i na noc. Czasami zapominałam, czasami tylko go wąchałam ( ;) ). Ale pomimo to uważam, że był wydajny.


Po szóste: dostępność - The Body Shop. Niestety była to edycja świąteczna, więc po cichu liczę na to, że pod koniec roku znów się pojawi.


Pozostało mi teraz zużyć żurawinowy i waniliowy i liczyć na wypuszczenie go ponownie. Gdyby był teraz dostępny, kupiła bym na pewno od razu kilka sztuk. Choćby dla samego zapachu.

4 komentarze:

Bioderma - krem do twarzy

wtorek, kwietnia 10, 2012 unappreciated 3 Comments

Podczas mroźnych dni, które tej zimy jednak były, potrzebowałam kremu, który nie tyle co ochroni moją buzię przed zimnem, ale zniweluje okropne rumieńce podczas zmiany temperatury (wchodzenie z zimnego do ciepłego). Przez przypadek znalazłam gdzieś porównanie kremów dla skóry wrażliwej, właśnie na zimę. Mój wybór padł na krem Bioderma Sensibio AR, krem aktywny do skóry z problemami naczynkowymi.




Opis producenta:


Wskazania:


  • pielęgnacja skóry wrażliwej
  • okresowe zaczerwienienie skóry twarzy, pojawiające się pod wpływem nagłych zmian temperatury, silnych emocji, ogrzewania, alkoholu, pikantnych potrwa itp.
  • trwałe zaczerwienienie skóry twarzy (widoczne, rozszerzone naczynka)
Działanie:
  • czynniki o działaniu łagodzącym niwelują zaczerwienienie i uczucie pieczenia (enoxolon, alantoina, olej kanola)
  • dzięki patentowi Rosactiv® krem Sensibio AR chroni i uszczelnia naczynka krwionośne oraz przeciwdziała powstawaniu trwałego zaczerwienienia
  • stosowany codziennie, Sensibio AR zmniejsza stopień i częstotliwość pojawiania się rumienia
  • czynniki nawilżające i wzmacniające przywracają komfort skórze (gliceryna, fitosterole z awokado)
  • bardzo dobrze tolerowany, bezzapachowy
  • przyjemna, lekka konsystencja
Sposób użycia:

Nakładać 1 lub 2 razy dziennie na dokładnie oczyszczoną skórę (najlepiej przy użyciu płynu micelarnego Sensibio H20)

Opakowanie:
40 ml tubka z kremem zapakowana oryginalnie do kartonowego pudełka. Tubka jest zakręcana solidną zakrętką (noszę go zawsze w torebce i pomimo wielu rzeczy w niej, nigdy się nie odkręciła!).

Zapach:
Tak, jak zaznaczył producent - krem jest bezzapachowy.

Konsystencja:
Lekka, przyjemna, łatwo się wchłania przez co nadaje się pod makijaż.

Działanie:
Krem jest r e w e l a c y j n y! 
Po pierwsze - podczas dosyć sporych mrozów minionej zimy używałam go tuż przed wyjściem z domu i później przed wyjściem z pracy. Po pobycie na dworze i wejściu do ciepłego tramwaju/autobusu/pomieszczenia nie miałam wypieków, a jak już się zdarzyły to były ledwo widoczne, ale zupełnie nieodczuwalne! Fakt faktem, konsystencja jest delikatna i czułam, że jest mi trochę zimno w buzię, ale było to do przeżycia. 
Po drugie - używałam kremu podczas najzwyklejszego na świecie zgrzania. Zdarza mi się czasami biegać po mieście, wchodzić z chłodnego dworu do nagrzanego pomieszczenia i tak w kółko. Miałam tak dziś i w momencie kiedy chciałam odetchnąć wyszły dwa okropne różowe placki na policzkach. A przez brak makijażu wyglądałam delikatnie mówiąc komicznie. Szybko posmarowałam buzię kremem i po kilku minutach przestałam czuć palące policzki, a po kilkunastu - rumieńce zeszły. 
Przez to, że krem jest lekki, delikatnie nawilża skórę, także przy wysuszonej będzie on za słaby. Ale w takich przypadkach używam innych kremów. Jedyny minus jaki widzę w tym kremie to brak filtrów, no i wysoka cena.




Cena i dostępność: apteki, ok. 50 zł/40 ml.


Składu: na opakowaniu, ani na tubce go nie ma (poza składnikami podanymi w opisie producenta "działanie").


Podsumowując: Krem uwielbiam. Za działanie i za lekkość. Jedyne minusy to brak filtrów i cena. Ale za to, co robi z moją buzią - z pewnością kupię kolejną tubkę.

3 komentarze:

Wild Wisteria

środa, kwietnia 04, 2012 unappreciated 0 Comments

Na lakiery Orly czaiłam się bardzo długo. Głównie ze względu na cenę. Ale jak już dostałam premię to postanowiłam zaszaleć i kupić sobie jeden w oryginalnym rozmiarze (18 ml). Bardzo długo wybierałam kolor, aż w końcu zdecydowałam się na Wild Wisteria z kolekcji Bloom. I nie żałuję tego wyboru! Kolor jest piękny, ni to ciemny granat wpadający w fiolet, ni to sam granat. Ale za to właśnie go uwielbiam. I za trwałość i właśnie za ten kolor.


Na paznokciach poniżej mam go 4 dni. Lekki odprysk na środkowym palcu i to jedyne ubytki. A wcześniej sprzątałam i gotowałam. Także jestem jak najbardziej za! I kupiłabym więcej, gdyby nie ta cena...




Cena: 39 zł. Dostępny tutaj.

0 komentarze:

Mój pierwszy BlogBox! ;)

poniedziałek, kwietnia 02, 2012 unappreciated 8 Comments

Na dzisiaj miałam przygotowaną zupełnie inną notkę, ale pan listonosz pokrzyżował mi całkowicie plany ;) Wszystkie paczki, które miałam dziś dostać już odebrałam, a tu taka niespodziewajka! Mój pierwszy BlogBox! Nawet nie wiecie jakiego banana mam na buzi! ;)




Paczuchę dostałam od Toldinki i baaardzo mi się podoba!


A oto, co otrzymałam:

  • cece of sweden - salonk eratin&cherry schampoo - szampon do włosów farbowanych i zniszczonych - pachnie obłędnie!
  • family care - krem pielęgnacyjno odżywczy z dziką różą i rokitnikiem - krem do twarzy
  • inglot - lip gloss - błyszczyk o równie pięknym zapachu, co szampon :) (na zdjęciu schował się właśnie pod szampon)
  • anida pharmacy - milk cream - krem do rąk i paznokci
  • champs de provence - rose - sól do kąpieli - będę miała, co testować w nowej wannie!
  • perfecta - cera zmęczona - serum intensywnie regenerujące
Na niespodziankę załapała się również moja Kulka - dostała kurczaka w galarecie. Smakował jej bardzo, po jego zjedzeniu wyglądała tak, jak na poniższym zdjęciu :)




8 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About me