Wszystko, co dobre szybko się kończy...
... niestety.Mowa tu o moim ulubionym kremie, który w miniony weekend dobił końca. Dosłownie.
Krem kupiłam w TBS na przecenie, o której pisałam tutaj. Po pierwszym wąchnięciu nie polubiłam go. W związku z tym stwierdziłam, że skoro ma najgorszy zapach z całej trójcy, to zużyję go szybciutko jako pierwszy. I co? I jak posmarowałam nimi ręce, to odleciałam! Ręce cały czas wąchałam i wąchałam... aż zasnęłam. I to była miłość od pierwszego niuchnięcia!
Opisu producenta na pudełku, ani na tubce nie znalazłam. Więc go Wam sama po krótce opiszę.
Po pierwsze: opakowanie - mała, poręczna plastikowa tubka zawierająca (tylko) 30 ml kremu.
Po drugie: konsystencja - gęsty, treściwy krem w kolorze kremu :)
Po trzecie: ZAPACH! - nie pachnie mi to na pewno imbirem, ale czymś na pewno pachnie, i to jak! Ni to słodko, ni trochę pikantnie. Jest idealny.
Po czwarte: działanie - bardzo fajnie nawilżał moje ręce przez całą zimę. Nie pozostawiał po sobie tłustego filmu, ale czułam, że miałam posmarowane i nawilżone dłonie.
Po piąte: wydajność - ciężko mi to dokładnie stwierdzić. Kupiłam go w styczniu, wykończyłam dopiero w miniony weekend. Używałam go głównie wieczorami i na noc. Czasami zapominałam, czasami tylko go wąchałam ( ;) ). Ale pomimo to uważam, że był wydajny.
Po szóste: dostępność - The Body Shop. Niestety była to edycja świąteczna, więc po cichu liczę na to, że pod koniec roku znów się pojawi.
Pozostało mi teraz zużyć żurawinowy i waniliowy i liczyć na wypuszczenie go ponownie. Gdyby był teraz dostępny, kupiła bym na pewno od razu kilka sztuk. Choćby dla samego zapachu.
też chcę poniuchać <:
OdpowiedzUsuńjuż nie ma co niuchać ;(
UsuńTeż go miałam i wąchałam, i wąchałam...:-)i balsam do ust do kompletu - boski
OdpowiedzUsuńoo uwielbiam takie pachnące kremy!
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie w wolnym czasie:)
http://mesmerize87.blogspot.com/