TAG x 3 ;)

piątek, grudnia 30, 2011 unappreciated 4 Comments

Postanowiłam sama się otagować i to aż 3 razy! :) Zapraszam do czytania!


Tag Motyle 2011







1. Primus inter pares, czyli odkrycie roku.


Odkrycia może nie zrobiłam, ale uwielbiam go za naturalność makijażu i za łatwość użycia! Nie ważne, że za każdym razem muszę go myć, mi to nie przeszkadza :)




2. Zatrzepocz piórkami, czyli tusz do rzęs.


Moje niedawne odkrycie, bardzo się polubiliśmy.




3. Zabawa z kolorami, czyli kosmetyk do powiek


Najlepsze, niezastąpione, cudownie napigmentowane, świetne kolory!




4. Na tapecie, czyli podkłady, korektory, rozświetlacze, róże, bronzery.


Krem BB (rewelacyjny!), puder sypki Oriflame (mam go od wieków, nie zapycha, nie uczula, daje naturalny efekt, mega wydajny), podkład Pharmaceris F (naturalny, idealnie stapia się z kolorem skóry i jest trwały).










5. Patrz mi na usta, czyli mazidełka do ust


Figs&Rouge (UWIELBIAM!), Tisane oraz EOS.






6. Pokaż swoją twarz, czyli kosmetyk do pielęgnacji twarzy.

Pianka do mycia twarzy Puri-Sensilium (recenzja), tonik do mycia twarzy (gdyby nie Beauty Blender, byłby na jego miejscu! - recenzja) oraz rewelacyjny peeling oczyszczający (w końcu znalazłam coś, co mnie nie uczula!).






7. Chodź, pomaluj mój świat, czyli lakier do paznokci


Ciężko było mi wybrać te ulubione. Wybrałam 3: Essence - True Love z limitowanki Vampire's Love oraz duet Virtual Fruit Coctail - Paradise Fizz (ubóstwiam ten kolor!) z Essence Colour&Go - Blue Addcicted (efekt BOSKI, ale zmywanie to koszmar!). No i zapomniałam tu wrzucić odżywki z Nail Teka (Foundation II oraz Intensive Therapy II) - uratowały moje paznokcie po tipsach.






8. Kwiaty we włosach, czyli kosmetyk do włosów.


Za zapach (uwielbiam banany!), działanie i naturalny skład.






9. Coś dla ciała, czyli kosmetyk pielęgnacyjny do ciała.


Kocham cynamon w każdej postaci, więc nie mogłabym nie kochać w tej :) Za konsystencję, za działanie i za dłuuuuugotrwały zapach.






10. Coś dla ducha, czyli wybrana przez nas kategoria niekosmetyczna.


Będą dwie pozycje, bo na jedną zdecydować się nie mogłam.

Pierwsza do oglądania, całowania, miziania i tarmoszenia :) Kulka - moja miłość i szczęście, która wypełniła pustkę w sercu po poprzedniej kici.



Druga do słuchania - zakochałam się od pierwszych dźwięków i słucham ciągle. 






5 noworocznych postanowień:


1. Nigdy więcej tipsów! Tak sobie okropnie zniszczyłam paznokcie, że ledwo je odratowałam. Przy następnym ślubie wolę mieć krótkie pazurki, niż to paskudztwo!


2. Będę się zdrowiej odżywiała - piła dużo wody (teraz nie piję prawie nic, nie chce mi się po prostu), zero fast foodów oraz znów zacznę ćwiczyć (zrobiłam sobie za długą przerwę i widać rezultaty...).


3. Projekt denko ponad wszystko! Nie będę kupowała i chomikowała na zapas :)


4. Nauczę się robić piękne kreski eyelinerami!


5. Przestanę obgryzać usta (uwierzcie mi, są w opłakanym stanie i nie jestem w stanie się przed tym powstrzymać, robię to nawet w nocy!).

Tag Lakieromaniaczki :)

1. Ulubiona marka lakierów?

Virtual, limitowanki z Essence.

2. Lakiery brokatowe czy kremowe?

I kremowe i brokatowe (pomimo, że są tragiczne w zmywaniu).

3. OPI,China Glaze czy Essie?

Używałam do tej pory tylko Essie, ale mam chrapkę na parę lakierów i z China Glaze i z Opi :)

4. Jak często zmieniasz kolor lakieru do paznokci?

Jak mi się znudzą, jak odpryskują - średnio, co 3-4 dni.

5. Jaki jest Twój ulubiony kolor?

Róże, fiolety, brązy, beże, czerwienie...

6. Ciemne czy jasne pazurki?

I takie i takie, ale ostatnio preferuję ciemne :)

7. Co masz aktualnie na paznokciach?

Odżywkę Crystal Base&top coat z Oriflame

8. Czy lubisz matowe wykończenie?

Wygrałam jeden lakier do matowienia, ale jeszcze się nie odważyłam go użyć.

9. Czy jesteś fanką frenchu?

Kiedyś byłam, teraz mnie to średnio kręci.

10. Ulubiony zimowy kolor?

Fiolet i granat.

11. Za lakierami jakiej marki szczególnie nie przepadasz?

Chyba nie ma takiej, ale też nie wszystkie znam i używałam.

12. Czy używasz lakieru nawierzchniowego? Jaki jest Twój ulubiony?

Do tej pory używałam Nail Tek Intensive Therapy II i czekam na paczkę z tak bardzo zachwalanym Seche Vite.

13. Jakiego koloru lakieru nigdy (lub prawie nigdy) nie nosisz?

Zielonego (w każdym odcieniu), białego i raczej żółtego.

14. Czy używasz preparatów podkładowych? Jakie sprawdziły się najlepiej?

Tak, Nail Tek Foundation II.

15. Ulubione wykończenie lakieru?

Kremowe.

16. Wzorki czy prosty, monochromatyczny manicure?

Prosty, chociaż u innych wzorki mi się podobają, ale ja nie mam do tego cierpliwości :)

17. Czy lubisz pękające lakiery (kraki ;) )?

Podobają mi się, ale tutaj też sama się jeszcze na nie nie odważyłam.

18. Jakie lakiery znajdują się aktualnie na Twojej wishliście?

China Glaze i czekam na paczkę z lakierami z Colour Alike.

19. Jaki lakier kupiłaś ostatnio?

Essence Special Effect Topper 03 - Hello Holo, Essence Twins Glitter Topper 02 - Julia oraz Essence Colour&Go 78 - Blue Addicted, czyli same brokaty :)

20. Lubisz dostawać lakiery w prezencie, czy kupować je sama?

Raczej kupować, boję się, co bym mogła dostać.

21. Kiedy zaczęłaś malować paznokcie?

Koniec podstawówki, początek gimnazjum.


4 komentarze:

Zabieg czekoladowy relax

piątek, grudnia 16, 2011 unappreciated 5 Comments

Dziś będzie niekoniecznie kosmetycznie, choć kosmetyki miały bardzo duży udział w dzisiejszym wydarzeniu :)


Jako prezent na mój wieczór panieński dostałam od moich dziewczyn zaproszenie na Zabieg czekoladowy relax. Leżał sobie przez ponad 1,5 miesiąca w kopercie i przewalał na stoliku, aż nie zobaczyłam kilka dni temu reportażu w Faktach na TVNie, gdzie mówili o czekoladzie! I właśnie o zabiegach czekoladowych. Prędko przewaliłam mieszkanie do góry nogami i znalazłam! Zostało tylko się zapisać :)


I tak dziś byłam na owym zabiegu.


Ale po kolei.


Salonik (bo salonem nazwać nie można jednego pokoju) mieści się na ul. Hallera 40 we Wrocławiu, w dość niepozornym miejscu (sama bym tam nie trafiła... ;) ). Jak już pokonałam drogę przez całe miasto i odnalazłam odpowiednie miejsce - poszłam poszukać ów pokoju.


Czekała tam na mnie przemiła pani w białym kitelku. Najpierw zadała serię pytań o różne choroby (nadciśnienie, cukrzycę, itp.), czy nie przechodziłam jakiś operacji, czy nie mam w swoim ciele jakiś metali (??). Następnie wyjaśniła mi na czym będzie polegał zabieg i wzięła się do dzieła!


Musiałam rozebrać się do naga, dostałam baaaardzo duży ręcznik do owinięcia się nim i położyłam się na wygodnym stole (takim, jak w filmach ;) ). Najpierw był peeling. To był naprawdę peeling! Do tej pory myślałam, że katuję swoją skórę ostrym szorowaniem, nic z tego. To była sieczka! Ale jak mi było cudnie...


Całe ciało miałam wyszorowane, jak chyba nigdy dotąd. Po całym zabiegu pachnącym czekoladą musiałam się pójść opłukać wodą, aby przygotować na najlepsze!


Tym razem miałam wcierany krem czekoladowy (zabijcie mnie, nie pamiętam nazwy tych kosmetyków) z oliwką z Ziaji. I to było to! Myślałam, że odlecę. Pani robiła wszystko jednocześnie delikatnie i z odpowiednią siłą. Czułam się jak w niebie. A najlepszy był masaż pleców, o którym marzyłam od tak dawna!


Na koniec nadmiar tego, co było we mnie wmasowywane, zostało usunięte ciepłym i mokrym ręcznikiem, abym nie musiała się ponownie kąpać i aby nie stracić cudownego zapachu.


Ochów i achów jest naprawdę dużo :) Ale naprawdę, pomimo tego, że salonik znajduje się w niedużym pokoju, to właścicielki zrobiły odpowiedni klimat - cudnie pachnące olejki, świeczki i relaksacyjna muzyka. Pani pilnowała cały czas, abym intymne części ciała miała przykryte odpowiednio ręcznikiem, a jak musiałam się przewracać z pleców na brzuch, zakrywała mnie tak, żeby sama nic nie widziała - pełna dyskrecja! Momentami, leżąc tam miałam ochotę zasnąć, gdyby nie fryzjerki za ścianą, które plotkowały tak głośno, jak się dało...


Gorąco polecam taki zabieg, jestem po nim mega odprężona i zrelaksowana. A pomimo to, że wyszłam z salonu ponad 2 godziny temu, całe moje ciało pachnie nadal czekoladą! Mój mąż ma ochotę mnie zjeść... ;)

5 komentarze:

buble i bubelki

wtorek, grudnia 13, 2011 unappreciated 5 Comments

Nie lubię pisać o bublach, bo po prostu określiłabym je tym jednym słowem, ale może komuś się te recenzje przydadzą :)




Pierwszy bubel - produkt, po którym spodziewałam się bardzo dużo - Pharmaceris A PURI-OPTIC, delikatny płyn do demakijażu oczu. Kocham produkty Pharmaceris i można powiedzieć, że uratowały mi życie w lecie, ale niestety, tego nie pokochałam...


Opis producenta: 
Wskazania: Oczyszczanie skóry wrażliwej i alergicznej.
Działanie: Płyn delikatnie i skutecznie usuwa makijaż, zapobiega podrażnieniom i łagodzi zaczerwienienia. Skóra staje się rozświetlona, gładka i elastyczna.
Sposób użycia: Przy użyciu wacika zmyć makijaż oczu płynem bez konieczności tarcia. Nanieść odpowiedni krem z serii Pharmaceris A.


Opakowanie: poręczna przezroczysta buteleczka o pojemności 125 ml z klapką, która na pewno sama się nie otworzy :) Możemy spokojnie kontrolować ilość płynu.


Konsystencja: wygląda po prostu jak woda z lekką pianą (po wstrząśnięciu).


Zapach: całkowicie bezzapachowy.


Działanie: i tu pojawia się główny problem, bo nie działa. Najzwyczajniej nie działa. Próbowałam zmyć makijaż na kilka różnych sposobów - nasączony wacik przykładałam do oka i czekałam, tarłam itp. I co? I nic, wacik był czysty! Dawałam temu płynowi wiele szans, z różnymi cieniami, tuszami i nic. Jedyny (!) plus to jego ogromna delikatność - łagodził moje podrażnione oczy w tempie ekspresowym. Ale to nie do tego służy ten produkt.


Cena i dostępność: w granicach 20-25 zł, w aptekach.


Skład: Aqua, Glycerin, Poloxamer 188, Butylene Glycol, Polysorbate 20, Panthenol, Rosa Canina Fruit Oil, Conchiolin, BHT, Polyaminopropyl Biguanide.


Podsumowując: szkoda pieniędzy, które mogłabym przekazać na cokolwiek innego. Jeśli ktoś chętny oddam w dobre ręce, niewiele zużyłam :)


Drugi bubel - antyperspirant Soraya Fresh 24h.


Opis producenta: Zapewnia ochronę i uczucie świeżości przez cały dzień. Zapobiega nadmiernemu wydzielaniu się potu. 0% alkoholu. Łagodny dla skóry. Nie brudzi ubrań. Testowany dermatologicznie. Stosować codziennie na oczyszczoną skórę pach.


Opakowanie: niewielka buteleczka (50 ml) z zakrętką i lekkim "wcięciem", oczywiście z kulką w środku. Dobrze się trzyma nawet mokrymi rękami.


Konsystencja: jak to tego typu produkty, przezroczysta maź.


Zapach: orzeźwiający, świeży, cytrusowy.


Działanie: jest bardzo delikatny, ale na pewno nie utrzymuje świeżości pod pachami przez 24h. Dość szybko muszę użyć "psikacza" żeby się odświeżyć. Rzeczywiście nie brudzi ubrań, ale nic więcej.


Cena i dostępność: kupiłam go w Rossmanie za ok. 8 zł.


Skład: Aqua, Aluminium Sesquichlorohydrate, Isopropyl Myristate, Propylene Glycol, Steareth-2, Cyclopentasiloxane, Steareth-21, Parfum, Cymbopogon, Nardus Rendle, Panthenol, Allantoin, DMDM Hydantoin, Citral, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

5 komentarze:

TAG: subiektywny przeglad przystojniaków :)

sobota, listopada 26, 2011 unappreciated 5 Comments

Nie mogłabym przejść obojętnie obok tego taga. Będą to sami aktorzy, ponieważ muzycznie wolę kobiety. Poniżej moja 10-tka przystojniaków. Kolejność zupełnie przypadkowa :)


Josh Hartnett - uwielbiałam go za rolę w Pearl Harbor (bo jakżeby inaczej), 40 dni i 40 nocy (oglądałam w kółko!) i Apartament. I nagle uwielbienie do niego wygasło, ale nadal o nim pamiętam. No i to niewinne, słodkie spojrzenie... ;)




Channing Tatum - oczywiście za rolę w Step Up! Film znam na pamięć i dalej,  jak go oglądam to miękną mi kolana na jego widok ;)




Alexander Skarsgård - oczywiście mój ulubiony wampir :)




Jensen Ackles - tylko dla niego oglądam Supernatural z moim TŻ :)




Ian Somerhalder - moje uwielbienie do niego zaczęło się dopiero podczas oglądania 2 sezonu Vampire Diaries - wcześniej mnie drażnił i irytował. A od tej pory nie mogę przestać się na niego napatrzeć podczas oglądania :)




Wentworth Miller - oczywiście za Skazanego na śmierć. Jak przytył, nie jest już taki słodki :)




Matt Damon - jako Jason Burne uwiódł moje serce i do tej pory tak pozostało :)




Vin Diesel - opiszę go jednym słowem: MNIAM! Od kiedy zobaczyłam go w Pitch Black oraz w Szybkich i Wściekłych, na jego widok leci mi ślinka. Nic na to nie poradzę, że podoba mi się taki bad guy :)




Paul Walker - jego też mogę opisać słowem: MNIAM! Filmowy partnet Vin Diesel'a, filmy z ich udziałem oglądam zawsze, gdy nie mam co oglądać z moim TŻ, a że on lubi szybkie samochody to oboje jesteśmy zadowoleni :D




Eddie Cibrian - po raz pierwszy zobaczyłam go ponad 10 lat temu w amerykańskiej operze mydlanej Sunset Beach, która leciała na istniejącym wówczas kanale RTL7. Serial nagle zniknął z anteny, ale o Eddie nigdy nie zapomniałam :) Ostatnio grał w CSI: Miami oraz Playboy Club.






Oczywiście moim niekwestionowanym naj-przystojniakiem jest mój TŻ, ale powzdychać do innych zawsze mogę :)

5 komentarze:

Original Source

sobota, listopada 12, 2011 unappreciated 5 Comments

Dzisiejszymi bohaterami będą: Dagon Fruit & Capsicum Shower oraz Lavender and Tea Tree Hand Wash. Dwa produkty, które zakupiłam ostatnio w Rossmanie  w promocji - w dniach 10 – 24 listopada kupując w drogeriach Rossmann dowolny produkt Original Source - drugi otrzymasz z kasy GRATIS! I tak oto wzięłam żel pod prysznic, a płyn do mycia rąk dostałam gratis. Zapłaciłam 9,99 zł.




Pierwszym bohaterem jest żel pod prysznic o pojemności 250 ml. 


Opis producenta:


Dragon fruit znany jest ze swoich właściwości przeciwutleniających oraz pełny witaminy C, doprawiliśmy ostrym pieprzem (Capsicum) podnoszącym ciśnienie i powstał Original Source Dragon Fruit and Capsicum - mocno doprawiony żel pod prysznic.
Poczuj go - możesz pokochać lub znienawidzić. Wybór należy do Ciebie.


Składniki: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum, PEG/PPG-120/10 Trimethylolpropane Trioleate, Laureth-2, Hylocereus Undatus Fruit Extract, Capsicum Annuum Fruit Extract, Polyquaternium-7, Propylene Glycol, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Ethylhexyl Methoxycinnamate Glutamate Diacetate, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, CI 17200, CI 16035.


Drugi bohater to mydło w płynie do rąk, również o pojemności 250 ml.


Opis producenta:


18 garści prawdziwej lawendy użytych do stworzenia jednej niezwykłej butelki mydła w płynie Original Source Lavender and Tea Tree dostarczy Ci swym intensywnym aromatem ekstremalnego relaksu.


Poczuj go - możesz pokochać albo znienawidzić. Wybór należy do Ciebie.


Składniki: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Lavandula Angustifolia Oil, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Polyquaternium-7, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Benzotriazolyl Dodecyl p-Cresol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, BHT, Geraniol, Limonene, Linalool, CI 60730, CI 17200.




Oba produkty są w bardzo fajnych i wygodnych opakowaniach. Nie wyślizgiwały mi się z rąk pomimo albo mokrych rąk, albo obecności któregoś z płynu na nich. Są bardzo wydajne i pienią się odpowiednio - tak, jak lubię :) A dodatkowo mydło do rąk ma bardzo fajną pompkę, a opakowanie po zużyciu sobie chyba zostawię.


Co do zapachów - o ile żel pod prysznic pachnie inaczej, trochę ostro, to płyn do rąk po pierwszym "wąchnięciu" mnie odrzucił. Ale dam mu trochę czasu :)


Pojemność: 250 ml każdy. Cena: 9,99 (żel pod prysznic), nie wiem jak mydło do rąk (podejrzewam, że podobnie). Dostępność: Rossman.

5 komentarze:

rozdania

wtorek, listopada 08, 2011 unappreciated 2 Comments

Czasami trzeba spróbować szczęścia :)


1.) Rozdaje El-Burda http://el-burda.blogspot.com/2011/11/rozdanie.html




2.) Rozdanie u Barwy Wojenne http://barwy-wojenne.blogspot.com/2011/11/rozdanie-original-source-cakowite.html

















2 komentarze:

Zakupowy październik

piątek, listopada 04, 2011 unappreciated 11 Comments

Wiem, że długo mnie nie było, miałam się poprawić, ale po prostu brakuje mi czasu na cokolwiek!


Załatwianie spraw ze ślubem to istny horror (no tak, jak robi się wszystko na ostatnią chwilę...).


Dziś mam dla Was post zakupowy jeszcze z października. Dopiero po zrobieniu zdjęć widzę ile tego nakupowałam! Przydałby się chyba mały odwyk :)




1.) szampon Clear - jest to już -nasta butelka tego szamponu, ale pierwsza w nowym opakowaniu
2.) lakier do włosów Isana - najtańszy jaki był w Rossmanie, kupiony na szybko żeby utrwalić fryzurę na ślubie - dam znać jak się spisze
3.) Oriflame - Swedish Spa - Anti-cellulite cream - w fazie testowania, zobaczymy jakie będą efekty
4.) The Body Shop - Spiced Pumpkin - uwielbiam zapach! ciągle siedzę i wącham, bo tak pięknie pachnie :) i dlatego zakupiłam 2 butelki na zapas
5.) Ziaja - peeling myjący gruboziarnisty - pierwszy raz w mojej łazience - wkrótce testy




6.) Nailty - biedronkowy zmywacz do paznokci - chyba wszyscy go znają :)
7.) dwufazowy płyn do demakijażu Mary Kay - uwielbiam! wkrótce recenzja
8.) drugie już opakowanie toniku Pharmaceris A, o którym pisałam tutaj
9 i 10.) peeling do stóp i płyn do kąpieli stóp Avon - kupiłam za obłędny zapach cynamonu i pomarańczy, w fazie testów




11 i 12.) masła do ciała z TBS - trafiłam na promocję 50% rabatu na masła do ciała i nie mogłam nie skorzystać! kupiłam je już z myślą o gwiazdce - Shea Body Butter dla przyszłej teściowej, Moroccan Rose - dla siostry mojego przyszłego
13.) cynamonowe masło Eveline - nie mogłabym się nie skusić na ten zapach cynamonu, który uwielbiam! :)




14.) Soraya - antyperspirant, już na wykończeniu, niebawem recenzja
15.) AA Deo - antyperspirant, w mojej czołówce ulubionych kulek!




16.) fluid Pharmaceris F - to dopiero początek naszej znajomości, chyba się zaprzyjaźnimy :)
17.) Pharmaceris A - Lipo-Intensive - krem na zimę
18.) Super BB Skin 79 - zakupiłam wersję mini, aby wypróbować, a już czekam na wersję normalną! :)




19.) eyeliner Wibo - mała cena za dobrą jakość
20.) pen eyeliner Kobo - piękna, trwała czerń!




21.) Beauty Blender - cudowne różowe jajko, nie wyobrażam sobie już bez niego makijażu!




22.) Avon - paletka 8 cieni, w fazie testów
23 i 24.) paletki Sleek - OSS i Au Naturel - wysyp ich na blogach spowodował chęć ich posiadania, a ich posiadanie wywołało miłość :)




25.) EOS - uwielbiam za zapach, konsystencję i działanie
26.) Figs&Rouge - mój must have w torebce!
27.) Carmex - któż go nie zna :)
28.) Einstein Lip Therapy - uwielbiam to mrowienie na ustach :)




29.) Everyday Minerals - mięciutki i delikatny
30.) EcoTools - pędzel do cieni
31.) Elf - pędzel do cieni
32.) Elf - pędzel do cieniowania


Jak widzicie, trochę się tego uzbierało :) 


Używałyście któregoś z tych kosmetyków/pędzli? Jakie są Wasze wrażenia? Recenzję, którego kosmetyku/pędzla chciałybyście najpierw przeczytać??

11 komentarze:

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About me