Zabieg czekoladowy relax
Dziś będzie niekoniecznie kosmetycznie, choć kosmetyki miały bardzo duży udział w dzisiejszym wydarzeniu :)Jako prezent na mój wieczór panieński dostałam od moich dziewczyn zaproszenie na Zabieg czekoladowy relax. Leżał sobie przez ponad 1,5 miesiąca w kopercie i przewalał na stoliku, aż nie zobaczyłam kilka dni temu reportażu w Faktach na TVNie, gdzie mówili o czekoladzie! I właśnie o zabiegach czekoladowych. Prędko przewaliłam mieszkanie do góry nogami i znalazłam! Zostało tylko się zapisać :)
I tak dziś byłam na owym zabiegu.
Ale po kolei.
Salonik (bo salonem nazwać nie można jednego pokoju) mieści się na ul. Hallera 40 we Wrocławiu, w dość niepozornym miejscu (sama bym tam nie trafiła... ;) ). Jak już pokonałam drogę przez całe miasto i odnalazłam odpowiednie miejsce - poszłam poszukać ów pokoju.
Czekała tam na mnie przemiła pani w białym kitelku. Najpierw zadała serię pytań o różne choroby (nadciśnienie, cukrzycę, itp.), czy nie przechodziłam jakiś operacji, czy nie mam w swoim ciele jakiś metali (??). Następnie wyjaśniła mi na czym będzie polegał zabieg i wzięła się do dzieła!
Musiałam rozebrać się do naga, dostałam baaaardzo duży ręcznik do owinięcia się nim i położyłam się na wygodnym stole (takim, jak w filmach ;) ). Najpierw był peeling. To był naprawdę peeling! Do tej pory myślałam, że katuję swoją skórę ostrym szorowaniem, nic z tego. To była sieczka! Ale jak mi było cudnie...
Całe ciało miałam wyszorowane, jak chyba nigdy dotąd. Po całym zabiegu pachnącym czekoladą musiałam się pójść opłukać wodą, aby przygotować na najlepsze!
Tym razem miałam wcierany krem czekoladowy (zabijcie mnie, nie pamiętam nazwy tych kosmetyków) z oliwką z Ziaji. I to było to! Myślałam, że odlecę. Pani robiła wszystko jednocześnie delikatnie i z odpowiednią siłą. Czułam się jak w niebie. A najlepszy był masaż pleców, o którym marzyłam od tak dawna!
Na koniec nadmiar tego, co było we mnie wmasowywane, zostało usunięte ciepłym i mokrym ręcznikiem, abym nie musiała się ponownie kąpać i aby nie stracić cudownego zapachu.
Ochów i achów jest naprawdę dużo :) Ale naprawdę, pomimo tego, że salonik znajduje się w niedużym pokoju, to właścicielki zrobiły odpowiedni klimat - cudnie pachnące olejki, świeczki i relaksacyjna muzyka. Pani pilnowała cały czas, abym intymne części ciała miała przykryte odpowiednio ręcznikiem, a jak musiałam się przewracać z pleców na brzuch, zakrywała mnie tak, żeby sama nic nie widziała - pełna dyskrecja! Momentami, leżąc tam miałam ochotę zasnąć, gdyby nie fryzjerki za ścianą, które plotkowały tak głośno, jak się dało...
Gorąco polecam taki zabieg, jestem po nim mega odprężona i zrelaksowana. A pomimo to, że wyszłam z salonu ponad 2 godziny temu, całe moje ciało pachnie nadal czekoladą! Mój mąż ma ochotę mnie zjeść... ;)
Rozmarzyłam się czytając Twoją notkę...Sprawiłaś, że nabrałam ochotę na tego typu zabieg - uwielbiam czekoladę i masaże...Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńteż się rozmarzyłam. przeżycia niezapomniane ;)
OdpowiedzUsuńNa moim blogu pojawiło się rozdanie na które Cię zapraszam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dzień dobry ;) U mnie na blogu pojawiło się pierwsze rozdanie na które Cię zapraszam :*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czytajac relacje mozna bylo przeniesc sie na chwile w miejsce gdzie bylas:-)
OdpowiedzUsuńWazne, ze jestes zadowolona!