Aktualna pielęgnacja twarzy

sobota, sierpnia 15, 2015 unappreciated 12 Comments

Za tego posta zabierałam się od ładnych kilku miesięcy. Ciągle coś było ważniejsze niż to - oczywiście te parę miesięcy temu część kosmetyków byłaby zupełnie inna. Ale myślę, że na chwilę obecną to jest najlepszy zestaw do pielęgnacji mojej cery. Przypomnę tylko, że mam bardzo suchą i wrażliwą skórę twarzy, skłonną do przebarwień i podrażnień.




Oczyszczanie:

Pat&Rub - Tonik z serii AOX. Po zużyciu kilku już butelek mojego ulubionego toniku oczyszczającego, również z firmy sygnowanej nazwiskiem Kingi Rusin, postanowiłam coś zmienić i podczas jednej z wielu promocji zakupiłam ten oto egzemplarz. Produkt ma charakterystyczny ziołowy, ale delikatny zapach oraz bardzo krótki skład (woda AOX, ekstrakt z korzenia lukrecji i naturalna betaina). Świetnie oczyszcza i nawilża skórę twarzy, w trakcie panujących obecnie upałów bardzo przyjemnie odświeża skórę. Jest niesamowicie wydajny. Minus? Po jego użyciu czuję nieprzyjemną lepkość na twarzy, która niestety aż tak szybko (jakbym chciała) nie znika.

Bioderma - Sensibio H2O. W kwestii demakijażu jestem nudna jak flaki z olejem. Płyn micelarny, o którym słyszał już chyba każdy jest jedynym tego typu produktem, który używam i nawet nie myślę o zmianie. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj.


Phenome - Calming Blemish Cleanser. Jest to aksamitny żel do mycia twarzy z niedoskonałościami i przebarwieniami o cudownym zapachu jabłek. Produkt ma dość rzadką konsystencję, co w duecie z niepraktyczną zakrętką nie raz powodował już, że produkt mi się wylewał podczas użytkowania. Na szczęście jest on niesamowicie wydajny, przez co nie widzę różnicy w jego ubytku. Poza tym minusem? Są same plusy! Żel delikatnie się pieni i świetnie oczyszcza cerę, nie podrażnia, a na dodatek po dłuższym używaniu zauważyłam delikatne rozjaśnienie niektórych przebarwień. A w duecie ze szczoteczką Foreo Luna zmywa nawet makijaż (nie mówię o makijażu oczu, bo takowego nie robię)!

Foreo Luna Mini w kolorze magenta. Ileż to ja się różnych opinii naczytałam o tym małym cudaku. Ileż to ochów i achów było na temat tej sonicznej szczoteczki. Myślałam nad nią długo - w końcu trochę kosztuje, ale decyzji o wydaniu na nią tych pieniędzy nie żałuję. Nie będę dokładnie opisywała zasad działania i tego, jak ją używać - takich opinii w internecie znajdziecie wiele. To, co mogę na pewno powiedzieć o niej to to, że naprawdę, cudownie oczyszcza buzię. Mój nos to jeden wielki suchar i nieestetycznie wyglądają takie suche skórki przy makijażu - dzięki regularnemu używaniu tej szczoteczki (+ nawilżanie oczywiście!) problem całkowicie nie zniknął, ale bardzo mocno został zredukowany. Dodatkowo wszelkie zanieczyszczenia są świetnie usunięte, a używając jej wieczorem mam dodatkowo cudowny masaż twarzy :) Pomimo, że mam, tak jak pisałam wyżej, suchą i wrażliwą skórę, to szczoteczka jej nie podrażnia. Owszem, po użyciu mam delikatnie zaróżowione policzki, ale po kilku minutach kolor wraca do normy.


Lush - Oatfix. Ileż to ja się naczytałam o produktach marki Lush. Ileż to razy płakałam nad tym, że nie ma tej firmy w Polsce i nic nie mogę wypróbować. Na całe szczęście mój lament udało się na krótką chwilę okiełznać, kiedy to mój mąż został wysłany na szkolenie do Oslo. Jak tylko o tym usłyszałam, od razu zrobiłam mu krótką listę (a było taką ciężko zrobić!) tego, co bym chciała. I tak o to stałam się posiadaczką tej oto maski do suchej skóry (miałam ją już okazję wypróbować dzięki Infinity Blog za co jestem niezmiernie wdzięczna!). Maskę mam ochotę... zjeść! Pachnie cudownie, a jeszcze lepiej działa! Zawiera banany, które nawilżają i wygładzają skórę, owies, który działa przeciwzapalnie i łagodzi podrażnienia, migdały, które dają efekt delikatnego peelingu oraz miód, który działa antybakteryjnie. Wszystkie składniki działają tak, jak powinny. A zapach? Podczas i po użyciu pachnę jak ciasteczko :]

Lush - Let The Good Times Roll. Jest to czyścik do twarzy, który myje i delikatnie peelinguje oraz przy tym nawilża skórę. Po jego użyciu skóra jest niesamowicie gładka i rzeczywiście dość dobrze nawilżona. Nie podrażnia mojej skóry (pomimo zawartości kawałków popcornu w środku!), ale podobnie, jak przy użyciu Luny, na początku mam delikatnie zaczerwienione policzki. Mój mąż poszalał z wielkością opakowania, której za żadne skarby nie da się zużyć w przeciągu 3 miesięcy od daty produkcji, więc część produktu zamroziłam. Wspominałam już, że on też cudownie pachnie? Też bym go zjadła :D Zaznaczę tylko, że w momencie kiedy używam tego produktu, to nie używam szczoteczki sonicznej.



Nawilżanie:

Phenome - Repleshing Moisturizing Oil. Czyli po prostu nawilżający olejek do twarzy. Przyznaję szczerze, kupiłam go przez pomyłkę, w koszyku miało się znaleźć serum. No, ale nie ma tego złego i stwierdziłam, że pomimo iż nie lubię formy olejków, to go zużyję. I nie wiem, czy kiedyś to zrobię, ponieważ jest tak wydajny! Producent zaleca 1-2 krople olejku, natomiast ja zdecydowanie tych kropli daję więcej (a ledwo co widać zużycie w buteleczce!). Na początku używałam go solo, ale denerwowała mnie tłustość na skórze, dlatego postanowiłam go używać razem z kremem. Na początku mieszałam go z kremem Rilastil, gdzie tworzyły w czasie zimy genialny duet! Teraz używam go z moim ulubieńcem - kremem Luscious. Nawilżenie jest bardzo długo odczuwalne, dlatego używam go co kilka dni.

Phenome - Luscious Hydrating Cream. Mój zdecydowany ulubieniec wśród kremów nawilżających! Słoiczek, który widzicie na poniższym zdjęciu to już trzecia sztuka i nie żałuję żadnej wydanej na niego złotówki. Używam go tylko i wyłącznie na noc w sezonie wiosenno-letnim, chociaż jest tak wydajny, że pewnie starczy mi i na jesień. Na pełną recenzję zapraszam Was tutaj.

Pat&Rub - krem do twarzy AOX. Krem wchłania się bardzo szybko, dzięki czemu używam go rano pod makijaż i nie tylko. Używam w chwili obecnej tylko płynne podkłady i na żadnym z nich nie zauważyłam rolowania, czy zważenia. Skóra jest bardzo dobrze nawilżona i czuję, że "oddycha". Produkt nie podrażnia, pachnie bardzo delikatnie, czasami nawet jego zapachu nie zauważam. Skład, jak w przypadku toniku z tej serii jest bardzo krótki: woda AOX, ekstrakt z żurawiny, olej wiesiołkowy i z lnianki siewnej, kwas hialuronowy, ginko biloba, lukrecja oraz kocanka - a wszystko to są surowce pochodzenia naturalnego. Forma opakowania wraz z atomizerem z pompką świetnie razem działają i wydostaje się taka ilość kremu, jaka jest potrzebna. Cena jego jest bardzo wysoka, ale polecam po raz kolejny łapać promocje - mi się udało go zakupić za mniej niż połowę ceny.


12 komentarzy:

  1. Elegancki zestaw :) Jedyne co bym zmieniła to żel do mycia Phenomé na piankę Bioderma Hydrabio. Lush chętnie bym Ci podwędziła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę tak wielkiego opakowania let the good times roll! Sama się nad nim rozpływałam wczoraj na blogu bo to dobra rzecz jest :) Uwielbiam ten zapach i też mrożę porcje z konieczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam dzisiaj Twoją opinię o nim ;)
      na początku trochę się wkurzyłam, że mam tak duże opakowanie, bo nie wiedziałam, czy mi podpasuje, ale po kilku użyciach nawet przez chwilę nie żałowałam ;)

      Usuń
  3. Fajny zestaw :) Phenome Luscious czeka u mnie na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem pewna, że u Ciebie też się sprawdzi - nie znam osoby, której by nie przypasował ;)

      Usuń
  4. Mi się marzy ta szczoteczka luna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kremu Aox obecnie używam, a raczej robię sobie krótką przerwę. Mam pewne podejrzenia, że w moim przypadku jest komadogenny, ale poza tym nie mam mu nic do zarzucenia. Natomiast płyn micelarny Bioderma jak dla mnie jest niezastąpiony ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie na szczęście z kremem AOX nic takiego nie miało miejsca :)
      a jeśli chodzi o Biodermę? piąteczka! :)

      Usuń
  6. Znam tylko płyn Biodermy i bardzo lubię ; ) Ale muszę przyznać, że praktycznie cała reszta baaardzo mnie ciekawi! Kosmetyki Phenome i Pat&Rub ciekawią mnie od dawna, ale jakoś nie mieliśmy jeszcze okazji się bliżej poznać.. mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. życzę Ci abyś poznała kosmetyki Phenome i Pat&Rub - ja sobie bez nich nie wyobrażam mojej pielęgnacji twarzy ;)

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About me