Empty space w marcu i kwietniu

czwartek, maja 02, 2013 unappreciated 16 Comments

Pod koniec marca postanowiłam zrobić denko z 2 miesięcy, widząc jak mało mam pustych opakowań. Ale kwiecień to był miesiąc intensywnego zużywania. Luzy mi się porobiły w szafkach, z czego niezmiernie się cieszę. Przed Wami post tasiemiec :)


1., 2. i 3. to płyny do kąpieli Luksja - Bulberry muffin, Lemon pie oraz caramel waffle. Zapachy na pierwszy rzut oka smakowite, głównie w butelkach, które zawierają każda po litrze kolorowego, gęstego płynu. Bardzo dobrze się pienią. A jak z zapachem w wannie? Rozczarował mnie muffinkowy (pierwszy z lewej), bo w butelce pachniał obłędnie, ale w wannie ledwo, co było go czuć. Moim faworytem jest karmelowy wafel (pierwszy z prawej) i myślę, że do niego z chęcią wrócę. Co do cytrynowego ciasta, to wszystko było ok, jak nie używałam go za często, bo zapach był dość męczący. Dodam również, że płyny nie wysuszały mi skóry, ale również nie poszalały z nawilżeniem.


4. Original Source - Raspberry&Vanilla Milk Hand Wash, czyli po prostu płyn do rąk o zapachu budyniu malinowego. Kojarzy mi się z podwieczorkami z przedszkolu, kiedy to właśnie dostawaliśmy taki budyń do jedzenia. Niestety zapach na dłuższą metę męczył głównie mojego męża, który za każdym razem się mnie pytał kiedy się skończy. Nie oznacza to, ze w działaniu był zły, bo nie był. Ale tą wersję zapachową wolę używać w wannie niż podczas mycia rąk.
5. Oriflame - żel pod prysznic z lawendą i figą. Nie powalił mnie na kolana, kiepsko się pienił, pachniał sztucznie, dlatego z nieukrywana radością szybko zużyłam go podczas kąpieli po siłowni. Na pewno więcej do niego nie wrócę.
6. Facelle Intim - powiem to tak: nie wiem, czym się tyle blogerek zachwyca. Jako płyn do higieny intymnej nie powalił mnie na kolana, pienił się dobrze, był niemiłosiernie wydajny, co uznaję za minus, bo chciałam się go dość szybko pozbyć. Po wielu pozytywnych recenzjach tego płynu jako szamponu do włosów postanowiłam skorzystać. Owszem, włosy aż piszczały z czystości, ale dostałam po nim takiego łupieżu, że do dziś z nim walczę. Nigdy więcej.
7. Pantene - szampon do włosów normalnych. Tak właściwie to używał go mój mąż, ja mu od czasu do czasu trochę go podbierałam. Dobrze się pienił, ale szału na mnie nie zrobił.
8. Clear - Sensitive Scalp. Szampon przeciwłupieżowy, który cały czas ratuje mnie w opałach. Uratował też w dużym stopniu po jednorazowym wyskoku z żelem Facelle. Muszę go użyć raz na tydzień lub dwa tygodnie, żeby łupież aż tak często nie powracał. Kolejna butla stoi w łazience i na pewno z niego nie zrezygnuję, nie ważne ile ma w sobie chemii.


9. Pat&Rub - Scrub cukrowy rozgrzewający. Przyznaję, poleciałam na zapach, który jest obłędny. Nie jest to jakiś super mega ździerak (a takowe baaardzo lubię), ale całkiem przyjemnie oczyszcza skórę. Niestety musiałam uważać przy aplikacji - jak wzięłam go za dużo, to pojawiała się na mojej skórze taka niemiła tłusta warstwa, która baaardzo topornie schodziła podczas kąpieli. Nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego rozgrzewania, ale miło się go używało podczas jesienno-zimowych kąpieli. Bardzo wydajny. Szkoda, że cena taka wysoka, ale warto czaić się na promocje. Ja czekam na takowe, ale skuszę się na zupełnie inna wersję zapachową.
10. i 11. The Body Shop - Dewberry i Watermelon - mleczka do ciała o zapachu jeżynowym i arbuzowym. Z tytułowymi zapachami to niewiele mają one wspólnego. I o ile wersję arbuzową używałam z nieukrywaną przyjemnością (ze względu na zapach), to druga wersja to jakaś porażka. Słabo nawilżają, ale używałam ich w sezonie jesienno-zimowym, kiedy moja skóra jest dość mocno wysuszona. Plus na szybkie wchłanianie, ale to by jednak było na tyle.
12. Nivea - Energy Fresh - kulka, której przedstawiać nie muszę. Ulubiona i tyle.
13. The Body Shop - Carrot Moisture Cream, czyli marchewkowy krem do twarzy. Nie pachnie absolutnie marchewką, a dla mnie bardzie różami. Na skórę mojej twarzy się nie nadawał, więc zużyłam go na kolana i łokcie i w tej wersji sprawdził się bardzo dobrze.
14. Sensique - zmywacz do paznokci. Enta butelka, tyle że rezygnuję na jakiś czas z zapachu arbuzowego (daleko mu do arbuza, uwierzcie mi), ze względu na marudzenie mojego męża, którego ten zapach wykańcza, jak go czuję. W zapasie mam wersję kiwi.
15. Bioderma - Sensibio. Jedyny i najlepszy płyn micelarny. Mega wydajny, nie podrażnia mojej i tak wrażliwej skóry, makijaż, który wykonuję na co dzień zmywa doskonale. Niczego więcej mi nie trzeba. Teraz w użyciu, wersja biała. Recenzja obszerniejsza i porównawcza 3 różnych micelów Biodermy za jakiś czas.


16. Pat&RUb - Balsam do stóp żurawina i cytryna. Całkiem przyjemny w użyciu krem do stóp. Pachnie odświeżająco, ale nie powalił mnie na kolana tak, że chciałabym do niego powrócić. Wersja zapachowa jest lekka i przyjemna, tak jak konsystencja, ale to na cieplejszą porę roku. Minus za wysoką cenę.
17. Pat&Rub - Balsam do rąk trawa cytrynowa i kokos. Uwielbiam go za zapach, za konsystencję i za działanie. Co prawda po dłuższym używaniu zapach jest dość uciążliwy, ale da się wytrzymać :) Dobrze działa przy w miarę nawilżonych dłoniach, bo dla suchych będzie za słaby. Tutaj też minus za cenę, ale od czego są promocje?
18. Balsam Tuli w kostce. Nie przemawia do mnie ta forma balsamu. Szybko się zużywał, nawilżał średnio. Używałam go tylko na kolana i łokcie.
19. Rilastil - Deliskin. Moje odkrycie tego roku i jak na razie ulubiony krem. Szykuję pełną recenzję, a druga tubka jest już w użyciu.
20.A.T.W. - Family Care. Krem pielęgnacyjno-odżywczy z dziką różą i rokitnikiem. Otrzymałam go w BlogBoxie i niestety na skórę mojej twarzy zupełnie się nie nadawał - powodował wypryski. Zużyłam go więc jako balsam do ciała - na łydki był jak znalazł.
21. Flos-Lek - żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem lekarskim. Całkiem przyjemny, o ile leży wcześniej w lodówce. Nie mam zbyt dużego porównania, bo nie używałam wcześniej kremów pod oczy, ale z tego byłam całkiem zadowolona.
22. Oriflame - Tender Care, czyli po prostu miodzik. Mam ich chyba z 10, w każdy zaopatruje mnie babcia. Ten wyrzuciłam chociaż w baryłce była jeszcze połowa mazi, skończył się termin ważności. Ogólnie miodziki mnie nie powalają, ale na miejsca małe i dość suche jest w porządku.
23. Tso Moriri - Natural Lipstick, naturalna pomadka do ust, o której pisałam tutaj.


24. Nivea - Pure&Natural action, dezodorant. Całkiem przyjemny, odświeża w miarę ok, ale zdecydowanie wolę kulkowe wersje.
25. Garnier - Active dry. Kolejny dezodorant, ten szału na mnie nie zrobił, dlatego używałam go tylko jak siedziałam w domu.
26. Adidas - Natural Vitality, zapach, który zaczęłam używać jeszcze w liceum. Zużyłam ze 3-4 buteleczki. Teraz wzięłam się za zużywanie zapachów, które się kurzą. Ten był przyjemny, ale chyba z niego wyrosłam i więcej go nie kupię.
27. Cleanic - płatki kosmetyczne. Uwielbiam je do zmywania makijażu, są delikatne i wydajne oraz się nie rozwarstwiają.
28. Cleanic - bawełniane płatki kosmetyczne. To jakieś nieporozumienie. Używałam ich tylko do zmywania paznokci, a była to taka katorga, że nie raz chciałam je wyrzucić. Okropnie się rozdwajały, rozjeżdżały i zużywałam więcej wacików niż zwykle podczas zmywania lakieru. Na pewno więcej do nich nie wrócę.


29. Efektima - Maseczka odżywcza z wyciągiem z cynamonu. Całkiem przyjemnie oczyszczała twarz, trochę rozgrzewała skórę, ale szału nie było, więc na pewno do niej nie wrócę.
30. Vichy - Aqualia Thermal. Próbka starczyła mi na kilka użyć i wiem, że na pewno nie kupię pełnowymiarowego opakowania. Okropnie długo się wchłania, więc nie nadaje się pod makijaż, a skórę zostawia tłustą, ale nie nawilżoną.
31. Arctic - ochronny krem do rąk. Bardzo przyjemny, dobrze sie wchłaniał i zostawiał skórę mile nawilżoną, ale nie tłustą.
32. Zielona Apteka - maseczka z wiśni z imbirem. Porażka, jedyne co jest w niej w porządku to zapach.
33. Nivea - Clear-up Strip. Ulubione płatki na oczyszczanie nosa.
34. Mitracell - Vitality. Bardzo przyjemny kremik, którego próbka starczyła mi na kilkanaście użyć. Dobrze się wchłania, nadaje się pod makijaż, nie podrażniał mojej wrażliwej skóry.
35. Oriflame - Pure Nature, sztyft na wyprysku, który wyrzucam ze względu na swój wiek.

I to by było na tyle. Jak ktoś dobrnął do końca do podziwiam i idę wyrzucić śmieci :)

16 komentarzy:

  1. jejku, jak dużo, naprawdę Ci nieźle psozło :)
    ja chętnie przygarnęłabym coś z Pat&Rub

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Trochę tego Ci się uzbierało, gratulacje:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również próbuję wykończyć ten żel pod prysznic z Oriflame z lawendą.. zapach mnie mocno rozczarował i czekam tylko aż się skończy i bede mogła kupić coś innego. Ten antyperspirant z Nivea kiedyś miałam i był raczej średni ;)
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. chcę te muffiny i carmel, a u mnie tylko pomarańcza z czekoladą :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę sporo tego!
    Przyznam że najbardziej przykuły moją uwagę płyny do kąpieli z Luksji, ale też mleczko do ciała arbuzowe z TBS wydaje się zachęcające :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak samo uwielbiam kulkę Nivea o zapachu trawy cytrynowej!:) A Facelle Intim jakoś nie zachęca mnie do jego użycia.

    OdpowiedzUsuń
  7. mnie ten płyn jako szampon też nie zachwycił :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam, że wiele osób chwali Facelle, ja go uwielbiam, ale widziałam też, że niektórzy - tak jak Ty - dostają właśnie łupieżu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam ten płyn z Luksji (karmelowy wafel) mmmmm :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wow co za dno, świetnie Ci poszło nawet że to dwa miesiące
    lubię żele Luksji

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj sporo tego sporo ;)
    Na pewno teraz masz pustki w szafce ;P
    Lubię żele z Luksji i dezodoranty z Garniera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie o dziwo, aż tak dużych pustek nie mam, bo porobiłam całkiem niezłe zapasy, ale idzie coraz lepiej :)

      Usuń
  12. oj, widze tu sporo swoich ulubiencow jak rowniez kosmetyki, ktore mam na swojej wishliscie ;)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

About me