Lutowe denko
Dziś w końcu po nie wiem jak długim czasie od samiuśkiego rana świeci słońce! Od razu czuje się lepiej i od razu lepiej robiło się zdjęcia. Poniżej comiesięczne puste opakowania, których się pozbywam z nieukrywaną radością. Radość jest jeszcze większa w związku z tym, że jest ich sporo!
1. Balea - malinowy szampon do włosów. Świetnie je oczyszczał, bardzo wydajny, niedrogi, no i ten bajeczny zapach malin! Szkoda, że długo nie utrzymywał się na włosach. Kolejny szampon malinowy i kilka innych wersji (o tym niebawem) niedawno zakupiłam. Pełna recenzja tego cuda też się pojawi.
2. Garnier - Ultra Doux - odżywka do włosów. Poleciła mi ją przyjaciółka mówiąc, że ma podobne działanie do Isany z olejkiem babassu. Odżywka jest przyjemna w użyciu, dobrze nawilża włosy, ale nie jest to takie nawilżenie jakie dawała mi Isana. Duży minus daję za tubkę, z której pod koniec ciężko było cokolwiek wycisnąć i musiałam się z nią nieźle nagimnastykować.
3. Alterra - szampon do włosów z granatem i aloesem. Kupiłam go zupełnie przez przypadek, zużyć musiałam. Zdecydowanie lepiej działał jak myłam nim włosy dwukrotnie. Pełną recenzję znajdziecie tutaj.
4., 5. i 6. Jak widać płyny Balea rządzą w mojej łazience :] Kolejne 3 cuda zaliczyły dno i tym sposobem, wszystkie płyny kąpielowe z niemieckiej drogerii się pokończyły. Najmniej podobał mi się zapachowo pan z nr 4 - nie czułam praktycznie nic, a jak wiadomo, ja zapachy uwielbiam! Guava mnie bardzo miło zaskoczyła swoją świeżością i przywoływała cieplejszą porę roku. Makaronik w wersji wiśniowo-migdałowej wolałam od wersji czekoladowej, co nie zmienia faktu, że wszystkie płyny Balea lubię :)
7. Original Source - płyn do kąpieli Plum&Maple Syrup. W butelce pachniał przesłodko, a po kontakcie z wodą zapach całkowicie zginął. Plus za dobre pienienie, ale do tej wersji zapachowej na pewno nie wrócę.
8. The Body Shop - peeling do ciała ze świątecznej edycji o zapachu imbiru. Zapach z tej serii uwielbiam, wspominałam o tym już nie raz. Peeling również polubiłam pomimo jego bardzo małych drobinek. Świetnie oczyszczał skórę i nawilżał, dodatkowo jeszcze jakiś czas po użyciu skóra nim pięknie pachniała. Żałuję, że nie kupiłam go w zapasie, bo się bardzo polubiliśmy.
9. The Body Shop - peeling do ciała o zapachu czekolady. Kupiłam go od razu jak tylko edycja czekoladowa weszła do sprzedaży. Przeleżał swoje, zaczęłam go używać i zapomniałam o nim. Znalazłam go przez przypadek ponownie w połowie miesiąca i z przyjemnością zużyłam do końca. Drobinki też miał małe, ale jednak troszkę mocniej ścierały niż jego poprzednika (patrz punkt 8.). No i ten zapach! Sama czekolada! Dobrze, że takie kosmetyki nie mają kalorii :)
10. Yves Rocher - Pur Desir de Lilas, czyli mówiąc krócej: mleczko do ciała o zapachu bzu. Zapach bzu uwielbiam, ten był prawie idealny, ale samo działanie całkiem średnie. Szkoda wydanych na niego pieniędzy, nawet dla zapachu.
11. Nivea - dezodorant, kolejna zużyta buteleczka. Zmieniam tylko warianty zapachowe.
12. Avon - Make me wonder. Woda toaletowa, którą kupiłam kilka lat temu zaraz na początku pracy w mojej obecnej firmie. Kupiłam go z koleżanką, bo w dwupaku było taniej. Kiedyś bardzo lubiłam jego słodki zapach, potem mi się znudził. Wróciłam do niego w styczniu i postanowiłam w końcu wyzerować. Zapach bardzo lubiłam, ale nie kupiłabym go już ponownie.
13. Poshe - Topcoat przyspieszający wysychanie. Mój zdecydowany ulubieniec obok Seche Vite, używam ich naprzemiennie. Kolejna butelka czeka już gotowa do użycia.
14. Oriflame - sztyft do korekcji lakieru na paznokciach. To własnie z tej firmy miałam pierwszy tego typu produkt. Uratował mnie nie raz z opresji. Nie zawsze jest dostępny w katalogu i nie zawsze jest dostępny w promocji. A cena normalna jest zdecydowanie za wysoka. Teraz zaopatrzyłam się w pisak z Sensique.
15. Sensique - zmywacz do paznokci. Tak kolejna butla, bardzo lubię te ich zmywacze. Musze poczynić mały zapas, bo kolejna butla mi się kończy.
16. Dermedic - Hydrain2 - krem do twarzy, o którym pisałam tutaj.
17. Oreparol - pomadka ochronna do ust o zapachu owoców lesnych. Świetnie nawilżał moje usta, był bardzo wydajny. Kupiłam go w Biedronce za grosze i żałuje, że nie moge go teraz nigdzie dorwać.
18. Tisane - balsam do ust. Klasyczny ponoć kosmetyk. Używałam go ze spora niechecia ze wzgledu na to, iż był okropnie twardy, suchy i tepy. Na pewno wiecej do niego nie wroce.
19. Auriga - Flavo-C - serum do twarzy, o którym pisałam tutaj.
20. Biochemia Urody - olejek myjacy pomaranczowy. Na poczatku bardzo go lubiłam, potem zapach bardzo mnie meczył, a tak to własciwie nie robił nic. Zużyłam, żeby zużyc i wiecej już do niego nie powroce.
Uwielbiam Tisane - jednak wole balsam do ust :) ten w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
zraziłam się tym w sztyfcie, więc na pewno na razie nie zaopatrze się w ten w słoiczku.
UsuńUżywam tej odżywki z Garniera i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńrównież ją polubiłam i pewnie do niej nie raz powrócę :)
Usuńduże denko :)
OdpowiedzUsuńPoshe - zdecydowanie też mój ulubieniec. żele Balea to najlepsze jakich używałam i ta oryginalnie niska cena! a nad szamponem z Balea stałam ostatnio, ale w końcu padło na alverde :)
polecam szampony Balei, są całkiem przyjemne :)
UsuńTisane w słoiczku sprawdza się nawet fajnie. Słyszałam, że lepiej niż ta w sztyfcie :)
OdpowiedzUsuńna razie zbyt mocno się zraziłam, więc na pewno nie wypróbuje w najbliższej przyszłości wersji słoiczkowej
UsuńMiałam z tych rzeczy żel OS, dezodorant Nivei i krem Dermedic i wszystko oprócz żelu OS polubiłam. Bardzo ciekawi mnie Flavo C ;)
OdpowiedzUsuńbyłam z niego calkiem zadowolona, chociaż na kolana mnie nie powalił.
UsuńTeż uważam, że Garnier Ultra Doux nie jest zamiennikiem Isany, niestety Isanka była naj naj naj i chyba nic mi jej nie zastąpi :(
OdpowiedzUsuńniestety..
Usuńteż dziś pofociłam puste opakowania :]
OdpowiedzUsuńbaj baj starocie, witajcie nowości :]
ojjj, zdecydowanie! sama dziś pofociłam nowości żeby mieć czym zastąpić puste miejsca :)
UsuńBalea- ale zadroszczę!
OdpowiedzUsuńSzaleję za odzywkami z Garniera tzn. moje włosy je uwielbiają :D
OdpowiedzUsuńMówisz, że warto kupić Poshe? :)
zdecydowanie polecam :]
Usuńzgadzam się, że tą odżywke garniera ciężko wydusić pod koniec więc ja musiałam rozciąć opakowanie ;) super denko
OdpowiedzUsuńja jeszcze mam żele Balea więc się przemega cieszę :D
OdpowiedzUsuńSame pyszności w Twojej łazience:) Bardzo zaciekawił mnie malinowy szampon. Muszę wypróbować:)
OdpowiedzUsuńMam żel z Balei ale jeszcze nie używałam ale już niedługo zacznę ją testować :)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię myjadła z Balea :)!
OdpowiedzUsuńPomadki z Oeparol są jeszcze w Biedronkach, przynajmniej w moim mieście. Widziałam je również w Realu. :)
OdpowiedzUsuńBalea...gdyby tylko DM był w Polsce... :/
OdpowiedzUsuń